W rocznicę powstania styczniowego – bitwa pod Trzepnicą

22 stycznia obchodzić będziemy kolejną rocznicę wybuchu największego zrywu niepodległościowego w XIX wieku, który rozpoczął się w roku 1863. Było nim powstanie styczniowe. Przypomnę, że powstanie miało charakter wojny partyzanckiej, w czasie której stoczono około 1200 potyczek i bitew. Jedną z nich była potyczka pod Trzepnicą, a więc w naszych okolicach. O jej przebiegu wiemy ze wspomnień Józefa Oxińskiego, będącego od kwietnia 1863 r. naczelnikiem wojskowym powiatu piotrkowskiego. Józef Oxiński, wtedy już w stopniu majora,  przybył ze swoim oddziałem w piotrkowskie w maju 1863 z Ziemi Sieradzkiej, walcząc po drodze w okolicach Bełchatowa i Przedborza. Po ciężkich walkach o Przedbórz, zatrzymał się 29 czerwca we dworze u państwa Sapalskich w Trzepnicy, by odpocząć i posilić się. W tym miejscu chcę dodać, że gościny udzielili mu państwo Sapalscy, a nie jak mylnie zapisał on sam po latach w swoich wspomnieniach, Masalscy. Oxiński przekręcił nazwisko właścicieli majątku Trzepnica i błąd ten powielany jest do dziś.

Józef Oxiński

Oddział  Oxińskiego ścigany był przez oddziały rosyjskie, które niebawem pojawiły się we wsi. Oxiński wysłał batalion piechoty, aby powstrzymać Rosjan. Po godzinnym boju  z użyciem armat i karabinów Polacy wycofali się i klucząc lasami wycofali się na Żerechowę, Tomawę, Lubień. W Lubieniu przez kilka godzin powstańcy odpoczywali. Oto jak opisuje te wydarzenia Oxiński: „ przybyłem około 9-ej rano 29 czerwca do Trzepnicy. Zarządziwszy odpoczynek i gotowanie pożywienia dla żołnierzy, poprosiłem Zaborowskiego, Lutticha, Tabaczyńskiego i kilku jeszcze oficerów i adiutantów i pojechaliśmy konno na tyły wsi, skąd przybyliśmy i skąd mogliśmy się spodziewać ataku ze strony Czyngerego, aby zbadawszy położenie obmówić plan działania w razie potrzeby. Od strony zachodnio-północnej klamra lasów prawie pod kątem prostym opasywała rozległe pola Trzepnicy, podówczas bujnym zbożem porosłe, po którym żadna szarża kawalerii udać się nie mogła. Równina ta u wylotu wsi poczynając od wschodu ku zachodowi przecięta była wzgórzem o szkarpach dosyć stromych; dając przystęp dosyć utrudniony atakującemu, dawało ono tym samym dominujące stanowisko atakowanemu i ukrycie wszelkich poruszeń i rezerw przed atakującym nieprzyjacielem. Oddalone o jakie 1 OOO kroków od kraju lasu, skąd atak mógł nastąpić, było poza doniosłością strzałów ówczesnych karabinów moskiewskich, a dwa działa granatami strzelające na rozwinięty łańcuch tyralierski nie przedstawiały poważnego niebezpieczeństwa. Dwie osady włościańskie na wylocie wsi leżące obsadzone strzelcami dawały bezpieczeństwo prawemu naszemu skrzydłu, a wzgórze to przedstawiało dla nas tę jeszcze korzyść, iż osłaniając nasze poruszenia, dawało możność przyjęcia charakteru zaczepnego bądź odpornego. Zbadawszy pozycję i wydawszy odpowiednie zarządzenia, to jest powierzając komendę prawego skrzydła Zaborowskiemu, Środek zostawiając sobie, a lewe – Bogusławskiemu, rezerwy pozostawiłem Liittichowi. (…). W kilka godzin po naszym przybyciu do Trzepnicy, kiedy już najedzony żołnierz spokojnie odpoczywał, a oficerowie po sutym obiedzie wystawionym przez pp. Masalskich, właścicieli majątku, swobodnie we dworze rozmawiali, wyszedłem na ganek z gospodynią domu(…),  gdy z nią rozmawiałem, rzecz prosta, o toczącym się powstaniu, wpatrując się w te szlachetne rysy twarzy i kontury klasyczne, w jasnym batystowym ubraniu dokładnie się odznaczające, padł strzał na mych czatach konnych pod lasem stojących. Rzuciwszy okiem w stronę odgłosu, ujrzałem wysuwającą się z lasu szpicę z kilkunastu dragonów złożoną i cofające się kłusem do wsi moje czaty konne. Ponieważ I kompania mych strzelców, będąc w dniu tym służbową, stała w pogotowiu przed dworem, kazałem jej sformować kolumnę pochodową, a nad biegłemu w tej chwili Liittichowi dawszy rozkaz „sformuj oddział i wprowadź na pozycję” – sam przyspieszonym marszem udałem się na pozycję poprzednio wyznaczoną, a obsadziwszy wylot wsi półplutonem strzelców pod komendą podoficera z armii pruskiej Szwartza, a u mnie instruktora kompanii, z poleceniem zamienienia chałup na blokhauzy i utrzymania stanowiska, resztę strzelców w liczbie 75 ludzi rozsypałem w łańcuch tyralierski i obsadziłem częściowo wzgórze. Czas był na to, zaledwie bowiem zarządzenia zostały wykonane, wychyliły się z lasu dwa szwadrony dragonów, a po przejściu paruset kroków rażone ogniem naszych doskonałych karabinów systemu Miniego, w jakie kompania I była uzbrojona, cofnęli się spokojnie do lasu, gdzie, spieszywszy się, zbliży li się do nas pod osłoną wysokiego żyta łańcuchem tyralierskim na 500 do 600 kroków i rozpoczęli ogień, zaledwie wychylając się z żyta do strzału. Moja linia tyralierów, dobrze osłonięta tak wzgórzem jak i żytem, stała a raczej leżała – spokojnie strzelając, a prawdopodobnie strzały jej były skuteczniejsze, bo z wyniosłej pozycji każden ruch był dostrzegalnym; na nas strzały przeciwnika były bezskuteczne, albowiem po godzinie dosyć gęstego ognia, wspomaganego nareszcie nadeszła piechotą, nie miałem nawet ani jednego rannego człowieka (…). Gdy po godzinie nadaremnej strzelaniny wysłany adiutant Walewski powrócił i doniósł mi, że oddziału nie ma, gdyż takowy cofnął się przed pół godziną drogą w stronę Piotrkowa, a natomiast widać zbliżającą się kolumnę moskiewską od strony Radomska, dałem rozkaz cofnięcia się mym strzelcom I kompanii z zajmowanej pozycji i frontem rozsypanym, prawie nie prześladowany przez pościg moskiewski, przeszedłszy otwartym polem parę wiorst odległości, po pół godzinie doszedłem do stojącego w lesie oddziału. (…)jak tylko spotkałem cofnięty oddział, wyznaczając kierunek marszu na Żerechowę, Tarnawę,(oczywiście Tomawę-mój dopisek) doszedłem do Lubienia, gdzie dawszy trzygodzinny odpoczynek wyprawiłem pół szwadronu ułanów pod komendą Zaborowskiego na Sulejów, aby rozbiwszy stacjonujących tam zwykle 30 kozaków, ruchem w kierunku Opoczna odciągnął za sobą w tamtym kierunku mogącą wystąpić do akcji wspólnej kolumnę piotrkowską. Wyznaczając mu punkt zborny w okolicach Przedborza, sam nad rankiem 30 czerwca 1863 r. podniósłszy znużony oddział wyszedłem z nim ku Przewozowi”

O rodzinie Sapalskich i dowodach na to, że to oni a nie Masalscy gościli powstańców będzie mówił mój kolejny artykuł.

2 Komentarze do “W rocznicę powstania styczniowego – bitwa pod Trzepnicą

  1. W jaki sposób można dowiedzieć się o historii swojego nazwiska? Znaleźć przodków z dawnych lat? Strasznie ciekawi mnie ten temat.
    Poza tym ciekawy artykuł. 🙂

  2. Trzeba zainteresować się genealogią.Polecam przeczytać pozycję p. Małgorzaty Nowaczyk” Poszukiwanie przodków. Genealogia dla każdego” . Początek to rozmowa z babcią /dziadkiem i wizyta na grobie najbliższych. Zapraszam na stronę “genealogia Rozprza” na Facebooku.Myślę, że pomogą.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *