Opowieść o Panu Stanisławie, jego pasji i przeszłości miejsca, w którym żyje.

Antonielów to maleńka wieś leżąca między Żerechową a Mierzynem. Wokół lasy. Od Mierzyna wiedzie tutaj droga gruntowa, utwardzona. Od Żerechowej do centrum wioski, obok kapliczki – droga asfaltowa. Jest lipcowe popołudnie, upalnie, cicho, sielsko. Idę przez wieś zachwycając się kapliczkami, a moje zdziwienie wywołuje fakt, że młode, napotkane dziewczyny mówią dzień dobry nieznanej sobie osobie. Jakże takie powitania są w wielu miejscach już zapomniane. Powitania turystów, “obcych” w wiosce, pamiętam z Podlasia i Roztocza, więc pojawia się u mnie radość, że w centralnej Polsce, u nas, też tak można. Antonielów od dzieciństwa kojarzyłam z podróżą do Żerechowej –rodzinnych stron mojej babci.

  Wieś administracyjnie przynależy do gminy Łęki Szlacheckie, ale kiedy chodzi ksiądz z kolędą, wszyscy witają w progach domostw mierzyńskiego księdza – wszak to parafia Mierzyn. Do tego miejsca przywiodła mnie chęć bliższego poznania niezwykłej dla mnie osoby, znanej w całej okolicy. To Pan Stanisław Skrobek, rocznik 1950 – lokalna złota rączka. Człowiek z pasją.

Stanisław Skrobek z Antonielowa

Tą pasją jest rzeźbiarstwo. Kocha drewno i kamień, a z kawałka drewna potrafi zrobić niesamowite przedmioty. Uwielbia las, ale jak go nie kochać, gdy ma go się dookoła. Mówi mi: „Kiedy widzę w lesie kawałek drewna, często już mocno powyginany, to wiem, że jest dla mnie. Nikt inny by na niego nie spojrzał. Wracam do domu i wiem jaki kształt on przybierze.” I tak chodzi już kilkadziesiąt lat po lesie, znosi swój materiał i rzeźbi –tworząc drewniany świat zwierząt, aniołów, świątków i różnych „dziwolągów”. To efekt jego naturalnego współegzystowania z przyrodą i Panem Bogiem i ogromnej wrażliwości, bo Pan Stanisław oddaje cześć Stwórcy, wznosząc kapliczki i rzeźbiąc Maryję i postacie świętych. Z dumą opowiada mi, że wyrzeźbił aniołki do kaplicy w Tomawie i ku mojemu zaskoczeniu, Św. Jana Nepomucena z kapliczki w centrum Mierzyna. Dawno temu to było, już kilkadziesiąt lat minęło, bo wtedy jego syn szedł do pierwszej komunii. Pan Stanisław ma jeszcze jedną niespodziankę. Przynosi mi własnoręcznie zrobione skrzypce i mówi: „Najtrudniej było mi zrobić smyczki. Ale grać można” …i to czyni. Gra melodie religijne, a po chwili tłumaczy, że sam się nauczył, nikt mu nie udzielał lekcji. Tak sobie wieczorami, albo w wolnej chwili łapał za skrzypce i grał. Niebywałe.

Pytam Go, czy zna historię wsi. Troszeczkę opowiada o wojnie, ale mówi, że wie niewiele. Zaczyna wspominać swoją babcię, podkreśla, że żyła ponad sto lat. To Marianna Gronowska z domu Więckowska. Opowiada mi o krzyżu, który stoi przy leśnej drodze, kilkaset metrów od zabudowań wsi. Jest to stary krzyż, ufundowany przez rodzinę Jeżów w roku 1912, niedawno przez niego odnowiony. Jedziemy tam. Po drodze objaśnia, że tu przy tej drodze stały kiedyś chałupy –zostały tylko dwie, a gdzieniegdzie można jeszcze natrafić w lesie na fundamenty po pozostałych obejściach. Oczyma wyobraźni widzę te domy i ludzi, którzy tu mieszkali. Postanawiam poznać historię tego miejsca.

Krzyż ufundowany przez rodzinę Jeżów w roku 1912 z napisem”Boże błogosław naszej wsi”

Po powrocie do domu zaczynam szukać. Oto efekt moich poszukiwań i analiz. Wspomniana babka Pana Stanisława -Marianna Więckowska przychodzi na świat w roku 1879 jako dziecko Jana i Teresy (z Cieślików) Więckowskich. Miejsce to wtedy zwało się Kolonią Żerechowską i przynależało do majątku Żerechowa, który od końca XVIII wieku i przez cały wiek XIX był w rękach rodziny Tymowskich (grób rodziny znajduje się na starym cmentarzu mierzyńskim). Kolonia Żerechowska istnieje do dziś, ale jest ona bardzo blisko wsi Żerechowa. Natomiast część gospodarstw kolonii położonych bardziej na zachód, przekształciła się w sioło Antonielów, a miało to miejsce w roku 1892 (analiza ksiąg metrykalnych dała możliwość uchwycenia zmian w nazewnictwie). Do roku 1891 rodziny: Więckowskich, Cieślików, Lebiodów, Rumików, Olasów, Gaborskich, Sobczyków mieszkały w Kolonii Żerechowskiej, by rok później mieszkać już we wsi Antonielów. Fundatorzy krzyża- Jeżowie przywędrowali w to miejsce około roku 1895. Marianna Więckowska w roku 1902 poślubiła Stanisława Gronowskiego z Lubienia, będąc już mieszkanką wsi Antonielów. W okresie międzywojennym wieś liczyła ponad 20 gospodarstw. W niektórych chałupach mieszkały po dwie, trzy rodziny –spokrewnione lub spowinowacone ze sobą. Było to zjawisko normalne dla wsi polskiej. Po roku 1892 przybyli Borciuchowie, Gliszczyńscy, Iznerowiczowie, Pełkowie i Pabichowie. Nazwa Antonielów prawdopodobnie pochodzi od imienia Antoni, które było bardzo popularne wśród rodziny Tymowskich. W okolicy często można usłyszeć zamiast nazwy Antonielów, nazwę Huby. Pan Stanisław wyjaśnił mi, że dziedzic z Żerechowy miał tu, gdzie jest obecnie wieś, hubę ziemi, a huba to stara jednostka powierzchni wynosząca ponad 13 hektarów. Prawdopodobnie nazwa ta jest starsza od oficjalnej nazwy Antonielów i odnosi się jeszcze do czasów przed rokiem 1892, kiedy tu funkcjonowała tylko i wyłącznie Kolonia Żerechowska, utworzona na tej “hubie ziemi”. Tak oto wizyta u Pana Stanisława i jego opowieści, przyczyniły się do bliższego poznania miejsca, w którym żyje już kilka pokoleń jego rodziny. Panu Stanisławowi życzę wiele zdrowia i satysfakcji z tego, co czyni w wolnych chwilach.

4 Komentarze do “Opowieść o Panu Stanisławie, jego pasji i przeszłości miejsca, w którym żyje.

  1. Kapliczkę zbudował mój chyba pra pra dziadek Łukasz w podziękowaniu za mojego pra dziadka Adama, który przeżył okres dziecięcy, a podobno przed nim Łukasz miał wiele dzieci, które bardzo szybko umierały.

    1. Tak to był Tomasz Jeż.Chyba będzie wkrótce jeszcze jeden artykuł.Mam bowiem pewne przemyślenia związane z dokumentem rodzinnym,który jest w moich rękach.Pozdrawiam

  2. Czy Pan Stanisław mieszka obok nieistniejącego domu Kępińskiego Teodora, jestem wnukiem synem Józefa. Proszę o odpowiedź.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *