W listopadzie 2020 roku Sejm ustanowił obecny 2021 rok, Rokiem Tadeusza Różewicza, bowiem w tym roku obchodzimy 100. rocznicę Jego urodzin. Ta wybitna osobowość- poeta, dramaturg, prozaik i scenarzysta był blisko spokrewniony z długoletnim proboszczem parafii Mierzyn – ks. Marianem Frontczykiem i odwiedził go przynajmniej raz na tutejszej parafii. W jednym ze swoich listów Różewicz napisał:” potem odwiedzę kuzyna, który, też pod Piotrkowem, „siedzi na parafii “. W jego wrocławskim mieszkaniu na jednej ze ścian wisiał miniaturowy XVIII-wieczny „widoczek” ze sceną pasterską, podarowany przez ks. Frontczyka.
Ks. Marian Frontczyk, syn Józefa i Walerii z Różewiczów był ze strony matki bratem ciotecznym poety. Ojciec Tadeusza- Władysław, urodził się, podobnie jak i Marian Frontczyk, w majątku Gabrielów w ziemi wieluńskiej. Tutaj spędził dzieciństwo ks. Marian, zaś w okresie wakacji przyjeżdżał T.Różewicz, który w jednym ze swych utworów pisał:
„pod blachą paliło się
szyszkami chrustem
o świcie zbierało się grzyby
kozaki prawdziwki maślaki
zieleniatki czerwone kurki
na blasze piekło się
kartoflane placki”
Ojciec ks. Frontczyka- Józef, w czasie I wojny służył w armii rosyjskiej oraz prowadził dziennik. Tadeusz Różewicz na fragmentach jego zapisków oparł poemat „Z dziennika żołnierza” wraz z poematem włoskim „Et in Arcadia ego”. Tyle o związkach między ks. Marianem Frontczykiem a Tadeuszem Różewiczem.
A teraz parę słów o samym księdzu, który w okresie mojego dzieciństwa jawił mi się jako poważny ksiądz proboszcz mieszkający na starej plebanii. Miejsce to zawsze kojarzyłam z pięknymi obrazami na ścianach i dużą ilością książek. W moich dziecięcych oczach był to człowiek mądry i dość tajemniczy. Na plebanii mieszkały z nim dwie samotne staruszki, które po śmierci swych mężów, jak pisał sam ksiądz, znalazły się w opłakanej sytuacji materialnej, bez środków do życia. Pamiętam je do dziś. Była to pani Kazia i pani Sabinka, będąca jednocześnie gospodynią księdza.
Ks. dr Marian Frontczyk znany był w okolicy oraz w Piotrkowie, a w czasie swojej długoletniej posługi dbał o kościół i jego otoczenie przeprowadzając wiele remontów i zmian. Współpracował ze wszystkim organizacjami wiejskimi oraz instytucjami kościelnymi, na plebanii wielokrotnie gościł księży, a nawet profesorów-duchownych zajmujących się teologią.
Marian Frontczyk po studiach w seminarium i na wydziale teologicznym na Uniwersytecie Jagiellońskim w roku 1941 przyjął święcenia kapłańskie i trafił do parafii Poczesna i tam stał się członkiem ruchu oporu. Po latach pisał: „Byłem młodym człowiekiem wychowanym w silnym duchu patriotycznym(…) szybko nawiązałem kontakt z oddziałem Armii Krajowej (…) w moim mieszkaniu mieściła się skrzynka kontaktowa. Po przejściu do parafii Lgota Wielka „moja praca polegała głównie na utrzymywaniu kontaktów z członkami organizacji, załatwianiu niektórych przerzutów, a nade wszystko zaś na pełnieniu posługi duszpasterskiej. Ratowaliśmy ludzi zagrożonych przez wydawanie im fałszywych metryk urodzenia. Po wojnie ks. Marian, ps. „Poraj” nie ujawnił się i przez cały okres stalinowski czuł się jakby był ścigany. Dodać należy, że przez całe życie był inwigilowany i kontrolowany, o czym mogłam się przekonać analizując dokumenty. W roku 1946 w jego życiu był epizod związany z funkcją księdza kapelana Konspiracyjnego Wojska Polskiego- antykomunistycznej struktury wojskowej, które działało w naszym i w sąsiednich regionach.
Tytuł doktora teologii zdobył w latach 50-tych, a w roku 1973 otrzymał stopień majora, pełnił bowiem od roku 1955 do 1957, w randze kapitana, pracę jako kapelan wojskowy, w Generalnym Dziekanacie Wojska Polskiego w Warszawie. Ksiądz sporo podróżował, bywał we Francji i Włoszech, a następnie w 1963 osiadł na stałe w Mierzynie i tutaj został pochowany w roku 1981 po nagłej śmierci. Wielokrotnie odwiedzając lub przechodząc obok Jego grobu cieszy mnie to, że starsi parafianie pamiętają o swym proboszczu, osobie nietuzinkowej, świetnie wykształconej, która kierowała starą, mierzyńską parafią 18 lat.
Bardzo dziekuję za ciekawy artykuł. Znałam z bliska wydarzenie odwiedzin T. Różewicza w Mierzynie. Cieszę się że wybrzmiała po latach prawda o ks. dr Marianie, że to nieprzeciętna postać. Wiele uczyłam się od niego. Zachwycał swoją mądrością. Jeszcze raz dziękuję i serdecznie pozdrawiam. Grażyna Kwiecień.
Dziękuję bardzo za ciekawy artykuł, czekam na artykuł o Rajsku Dużym, pozdrawiam serdecznie Iwona Życińska
Jeden artykuł o Rajsku Dużym już był http://rozprza.info/2019/10/18/krotki-szkic-z-dziejow-wsi-rajsko-male-i-duze.Pozdrawiam