Pożary w Rozprzy w 1927 i 1928 roku w oczach ks. Bolesława Korwin-Szymanowskiego

W okresie międzywojennym w Rozprzy doszło do dwóch poważnych pożarów. Relacje z tych wydarzeń zanotował w kronice parafialnej miejscowy proboszcz ks. dr Bolesław Korwin-Szymanowski. Pierwszy z pożarów miał miejsce w 1927 r. i objął zabudowania kościelne. Proboszcz pisał wówczas, iż:

W nocy z dnia 6 na 7 listopada z niewiadomej przyczyny powstał pożar w zabudowaniach plebanijnych. Zbudził mnie blask światła czerwonego w pokoju. Byłem przekonany, że pali się plebania. Począłem dzwonić na alarm umieszczonym w tym celu dzwonkiem na dachu plebanii. Zbudziłem domowników i stróża nocnego najspokojniej śpiącego w ganku na organistówce. Gdyśmy w negliżach wybiegli płonął już cały dach zabudowań gospodarskich nad oborą, stajnią, wozownią i tak dalej. Wybiliśmy drzwi w stajni, w której spał furman Józek Kwaśniak już odużony dymem. Budynek był cały drewniany, kryty gontem. Przybyły straże ogniowe z Rozprzy, Starej Wsi, Kisiel, Niechcic, Jeżowa i Mierzyna. Uratowano cały inwentarz żywy tj. konie i krowę, nawet drób, spaliły się jednak wszystkie sprzęty gospodarskie, magiel, sanki, wóz, duża ilość opału drzewa i węgla. Budynek spłonął do samej ziemi. Energiczny ratunek straży ogniowych sprawił, że nie zapaliła się tuż obok stojąca drewniana stodoła, a z drugiej strony drewniane kurniki. Prędko zabrakło wody w studni, czerpano więc ją z sadzawki w ogrodzie. Cała ludność Rozprzy tak chrześcijanie jak i Żydzi przybyli na ratunek. Wielka to była klęska nie tylko osobista moja, ale strata budynku parafialnego co prawda bardzo już starego i nadpsutego będzie bardzo trudna do powetowania. Nie wiem, czy zdołam gmach ten odbudować. Niech się dzieje wola Boża”.

Spalone obiekty gospodarcze znajdowały się na prawo od obecnej starej plebanii i były rzeczywiście stare, gdyż wystawione zostały jeszcze w roku 1877 przez ks. Wojciecha Michalskiego. Dopiero 12 grudnia, jak czytamy w kronice, przybyła komisja asekuracyjna, która zatwierdziła odszkodowanie w wysokości 1020 zł i poleciła sumę tą odebrać Kurii diecezjalnej w Częstochowie. Natomiast 20 stycznia 1928 r. miała dojść do skutku uchwała parafialna celem ustanowienia składek na odbudowę spalonych budynków. Mieszkańcy początkowo nie wyrazili na to zgody, ostatecznie do ugody doszło i uchwała weszła w życie 15 kwietnia. Odbudowane miały być stajnia i obora pod jednym dachem, przykrytym dachówką. Uchwalona na ten cel składka wyniosła po 1 zł od morgi posiadanej ziemi, ponadto druga składka przeznaczona została na miesięczną pensję dla stróża nocnego w wysokości 50 zł i trzecia na 3-letnią asekurację po 50 gr. z morgi ziemi. Wyłoniono także komitet budowy.

Sprawa odbudowy stajni i obory przeciągała się w czasie, co związane było z natłokiem innych prac aktualnie prowadzanych przy kościele. Wprawdzie ks. Szymanowski zakończył drugi etap przebudowy kościoła, ale w 1928 r. konieczne było poprawienie dachu na nawach bocznych i dorobienie rynien ściekowych. Ponadto w tym czasie ustawiono długo oczekiwane figury, mianowicie jako pierwszą Najświętszego Serca Jezusowego na cokole postawionym wcześniej pod ścianą kościoła (od strony Rynku) i drugą Matki Bożej z Lourdes w kamiennej grocie. 23 listopada 1928 r. komitet uchwalił, że zabudowania gospodarcze powstaną według projektu inż. Jodłowskiego. Do realnych prac budowlanych doszło we wrześniu roku następnego. Pracami murarskimi zajął się wtedy Jan Krasoń z Mierzyna, ciesielskimi Wawrzyniec Listwoń z Kęszyna i kowalskimi Leon Orzechowski z Rozprzy. Cegłę sprowadzono z Moszczenicy, wapno zaś z Sulejowa. Przygotowaniom towarzyszyły różnego rodzaju komplikacje, ale ostatecznie nowy, murowany budynek wystawiono do końca listopada 1929 r., po czym został przez proboszcza poświęcony.

Obiekt ten zachował się do dziś. W ostatnich latach został gruntownie wyremontowany przez co diametralnie zmienił swój wygląd. We wnętrzach nadal widoczne są charakterystyczne dla tamtego okresu ceglane i otynkowane stropy łukowe typu Kleina. To w tych właśnie obiektach 4 lipca 2021 r. miało miejsce otwarcie Muzeum Ziemi Rozprzańskiej.

Drugi, znacznie większy i tragiczniejszy w skutkach pożar wybuchł w czwartek 13 września 1928 r. w Rynku miasteczka (dziś Rynek Piastowski). Mierzyło się z nim 10 okolicznych drużyn strażackich. Opis tamtych chwil przytoczył również ks. Szymanowski:

O godzinie dziewiątej rano cała strona prawa od Rynku na ulicy Częstochowskiej stała w ogniu. Wiatr silny napełniał dymem ulicę do tego stopnia, że trudno było dostąpić do płonących drewnianych domów. Ogień był straszny. Zamęt i trudności w ratowaniu utrudniał coraz bardziej silny wiatr, który przenosił ogień na drugą stronę ulicy. Zapaliły się domy na Rynku na przeciwko kościoła. Krzyk, płacz, zamęt nie do opisania. Stosy uratowanych rzeczy leżą na Rynku, policyja odgania złodziei, którą przysłano licznie z Piotrkowa. Jeżeli ogień przedostanie się na zabudowania p. Szanwebra spłonie cała Rozprza z prawej strony kościoła. Przybyły straże z całej okolicy, a więc z Mierzyna, Wronikowa, Gorzkowic, Woli Krzysztoporskiej, Parzniewic, Niechcic, Starej Wsi, Kisiel, Jeżowa i Rozprzy. Brakowało tylko straży z Piotrkowa, bo świeżo odmalowane narzędzia mogłyby się zniszczyć. Tak zawiadomił telefonicznie komendant straży p. Rudowski wiceprezes Sądu Okręgowego. Ogień rozszerzał się coraz bardziej. Zabrakło wody w studniach i w sadzawce w ogrodzie plebanijnym. Do rzeki dostęp był niemożliwy, bo cała ulica z obu stron gorzała. Podczas ognia odprawiałem Mszę Św. do której służył mi Ks. Wikary Stanisław Cesarz. Zamiast organów śpiewał kanarek przyniesiony wraz z innymi sprzętami chowanemi przez pogorzelców z Rozprzy. Podczas Mszy Św. zgiełk i wrzask na Rynku się wzmagał, coraz nowy dom się zapalał. Mszę Św. odprawiałem na intencję wyratowania nas wszystkich od ognia. I wierzę, że Pan Bóg miłosierny prośby tej wysłuchał. Gdy wychodziliśmy z Kościoła ogień był już umiejscowiony. Przybył do Rozprzy Pan Wojewoda Łódzki Jaszczołt autem, Pan Starosta Kaczyński z Piotrkowa. Chodzili miedzy dogorywającemi domami, zachęcali do ratunku, pocieszali nieszczęśliwych pogorzelców. Ogień w zgliszczach gaszono do pierszej nocy. Pan Wojewoda ofiarował 2000 zł. i zachęcał do utworzenia Komitetu Ratunkowego. Komitet się utworzył, na przewodniczącego mię wybrano jako miejscowego proboszcza. Spaliło się 13/IX trzydzieści dwa domy wraz z innymi budynkami gospodarskimi. Pozostało bez dachu nad głową ośmdziesiąt trzy rodziny liczące 370 osób, w czem większa część żydów. Z chrześcijan stracili domy Górski, Balicki, Fronczyk i Oberman protestant, oprócz tego poniósł straty p. Stasiński przez spalenie się komórek i p. Babicki przez spalenie się składu monopolowego, jaki prowadził. Wśród lokatorów najbiedniejsi wyrobnicy chrześcijanie w liczbie 23 rodzin a óśmdziesiąt sześć osób stracili dach nad głową, gdyż mienie swoje w sprzętach i odzieży zdołali uratować. Komitet rozpoczął swoją działalność rozdając pożywienie odzież i umieszczając pogorzelców w dworskich czworakach, które postanowiono jak najprędzej wyremontować. Podczas tego pożaru Kościół i zabudowania plebanijne nic nie ucierpiały”.

Widok Rynku w Rozprzy z drewnianą zabudową.
Źródło: „Świat” 1911, nr 29

W tekście kroniki mowa jest o staroście piotrkowskim Stanisławie Kaczyńskim, wojewodzie łódzkim Władysławie Jaszczołcie, przyszłym ministrze opieki społecznej, Maksymilianie Rudowskim, komendancie Straży Ogniowej Ochotniczej w Piotrkowie Trybunalskim, a także o poszkodowanych: Gustawie Obermanie, właścicielu piekarni w Rozprzy, Kazimierzu Szanweberze, właścicielu restauracji w Rozprzy, Karolu Balickim, zajmującemu się handlem wędlinami, Kazimierzu Babickim, zajmującemu się handlem wódek i Bolesławie Stasińskim, związanym z Kółkiem Miłośników Sceny w Rozprzy.

Opisany wyżej pożar był jednym z największych w dziejach Rozprzy. Informował o nim szczegółowo 20 września 1928 r. nawet „Głos Wąbrzeski” (nr 110), pismo ludowe wychodzące w Wąbrzeźnie w ówczesnym województwie pomorskim. Gazeta w swej korespondencji zauważyła, iż ogromny pożar zawładnął dzielnicą żydowską, w tym ulicami Częstochowską i Kościuszki. Podała, iż ogień powstał w zabudowaniach Mroczkowskiego przy ul. Częstochowskiej (dziś Legionów Polskich) i że ciężko poparzony został jeden ze strażaków. Ponadto w książce „Rozprza. 950 lat historii 1065-2015” wydanej przez Urząd Gminy Rozprza można przeczytać o trzech ciężko rannych strażakach i o tym, że początkowo akcją ratunkową kierował ks. Szymanowski. W czasie pożaru polecił też gromadzić wszelkie ocalone sprzęty na plebanii i w kościele. Stojąc na czele Komitetu Ratunkowego wspomagał poszkodowanych finansowo. Warto przypomnieć, iż później po śmierci księdza w 1935 r. mieszkańcy i władze Rozprzy w podzięce za poniesione trudy zmienili nazwę ul. Częstochowskiej na ul. ks. B. Korwin-Szymanowskiego (zamienioną później na ul. gen. Świerczewskiego). Dziś można też podziwiać efekty przebudowy świątyni, prowadzonej i zakończonej przez proboszcza w 1922 r. oraz przykościelne, kamienne figury z 1928 r. Dnia 26 lipca przypada 86 rocznica śmierci zasłużonego dla Rozprzy kapłana.

Fotografia portretowa ks. Bolesława Korwin-Szymanowskiego.
Zbiory Roberta Kabzińskiego
Dawne czworaki dworskie przy ul. Parkowej w Rozprzy,
w których tymczasowo ulokowani byli pogorzelcy,
fot. T. Kuźnicki

Opracował: Tomasz Kuźnicki

Tomasz Kuźnicki

Autor: Tomasz Kuźnicki

Witam Państwa. Nazywam się Tomasz Kuźnicki. Od lat jestem miłośnikiem historii regionu radomszczańskiego i piotrkowskiego. Interesuje mnie wszelka problematyka społeczna XIX i XX wieku, w tym dzieje lokalnego ziemiaństwa i duchowieństwa. Jestem członkiem Polskiego Towarzystwa Historycznego, oddział w Radomsku, dzięki czemu mam możliwość eksponowania swych poszukiwań i rozważań w publikacjach książkowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *