Nie jedna babcia i nie jeden dziadek spędzając czas z wnukami śpiewali piosenkę o polskich ułanach wędrujących po polskiej ziemi w drodze do Warszawy i Wilna. Autorem tekstu tej powstałej w 1914 r. piosenki jest Feliks Gwiżdż. Ale cóż ten literat mógł mieć wspólnego z pobliskim Łochyńskiem?
Tak jak ułani wędrujący w piosence, tak i nasz bohater, kiedy wybucha I wojna światowa w 1914 r. przybiera mundur żołnierza. Postanawia walczyć u boku komendanta Józefa Piłsudskiego. Stawka jest wysoka – Niepodległa Polska. Najpierw służy w 1 pułku piechoty, z czasem dostaje przeniesienie do nowo powstającego 4 pułku piechoty.
Losy Feliksa Gwiżdża splatają się z Łochyńskiem na bardzo krótki czas, krótki ale jakże bogaty! Jako oficer bierze on udział w podniosłym patriotycznym wydarzeniu. Na dworze państwa Strzeleckich 30 maja 1915 r. zbiera się dowództwo nowo uformowanego 4 pułku piechoty, aby uczcić nową formację wojskową. Ten historyczny moment nasz bohater uwiecznił najlepiej jak umiał – wierszem.
Czwartacy brali udział w zaciętych walkach na froncie wschodnim walcząc z Rosjanami. Ich czyn zapisał się chwalebnie w historii naszego narodu. Feliks Gwiżdż przeżył I wojnę światową. Nie długo mógł się cieszyć wolnością. Kiedy wybucha II wojna światowa bierze czynny udział w podziemiu niepodległościowym, wstępuje do AK, bierze udział w Powstaniu Warszawskim.
Kiedy przychodzi zniewolenie komunistyczne dwór państwa Strzeleckich, jak setki jemu podobnych w całej Polsce, zostaje rozebrany jako symbol wrogiej Polski. Do naszych czasów pozostały tylko pojedyncze drzewa dworskiego ogrodu. Może to właśnie pod jednym z tych ocalałych dębów siedział Feliks Gwiżdż tworząc swój wiersz?
Nasz poeta zostaje uwięziony przez komunistów dwukrotnie po II wojnie światowej. W roku 1952 “umiera” w mokotowskim więzieniu, jak tysiące mu podobnych zamordowanych przez władze komunistyczne. Dziś poezja mówiąca o tamtym podniosłym wydarzeniu z maja 1915 r. powraca, aby opowiedzieć raz jeszcze tę historię i dać świadectwo prawdzie, z którą komuniści walczyli przez dziesięciolecia.
Vivat nasz pułk czwarty!
Gdy przejdą burze wojen, Kiedy łuny krwawa
Rozpłyną się w pogodzie zwycięstwa i chwały,
Gdy lud „Te Deum” wzniesie za wolną Warszawę
I zawoła: „Król wiwat! wiwat naród cały!” —
Wtedy i stary ogród Łochyńskiego dworu,
Ten sad przedziwnie polski też się rozszeleści
I wspomni, ile gościł u siebie splendoru
I rozniesie po Polsce o tej uczcie wieści.
Niejedno pokolenie wsłucha się w te gwary,
W ich czar legend tęsknotą cudnie okwiecony,
Niejednemu opowie dwór i ogród stary,
Jak czciły swój pułk czwarty Polskie Legiony.
Wsłucha się w te poszumy niejeden z nas może
I łza mu się zakręci i serce zadzwoni…
Wspomni ucztę Czwartaków na Łochyńskim dworze,
Wodzów i pułkownika — tyle bratnich dłoni!…
I westchnie i modlitwę zaniesie do Boga,
Z podzięką, że też walczył, gdy bój był zażarty,
O Polskę, co konała już pod knutem wroga
I jeszcze raz zawoła: „Wiwat nasz pułk czwarty!”.
Wiersz został zaczerpnięty z książki dr M. Walak “Legiony Polskie w Piotrkowie 1914 -1917′